Logo pl.yachtinglog.com

On The Edge - Great Himalayan National Park

On The Edge - Great Himalayan National Park
On The Edge - Great Himalayan National Park

Ada Peters | Redaktor | E-mail

Wideo: On The Edge - Great Himalayan National Park

Wideo: On The Edge - Great Himalayan National Park
Wideo: Avalanche | Ootty | Kodanad | Unexplored Hidden Beauty | Vlog#45 2024, Kwiecień
Anonim

Na około 3 000 m, w Wielki Himalajski Park Narodowy gdy powietrze staje się cieńsze, każdy powolny krok zamienia się w sapnięcie. Zimny wiatr spływa po grzbiecie i wachlarze, którzy wpadają w zmasowane fale przez alpejskie trawy na szczycie Rakhundi Top (3500 m), gdzie postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Z miejsca, w którym siedzimy, możemy zobaczyć odległe śniegi gór otaczających Tirath, źródło rzeki Tirthan, lśniące w porannym słońcu. Ponad kilometr pod nami rzeka Tirthan wije się przez głęboką dolinę w kierunku zachodniego horyzontu. Wysoko ponad nami, grupa lammergierów i charakterystycznych, biało-białych himalajskich sępów gryfowych leniwie porusza się po prądzie powietrza, który unosi się nad górami.

Część Wielkiego Himalajskiego Parku Narodowego (parth joshi)
Część Wielkiego Himalajskiego Parku Narodowego (parth joshi)

Zostawiliśmy za sobą gęste lasy deodarowe. Nawet ostatnie drzewo Bhojpatry, które widzieliśmy, było jakimś powrotem. Na tej wysokości przetrwały tylko niskie kępy alpejskie i karłowate jałowce. "Tam właśnie musimy iść", mówi Basant, mój przewodnik, wskazując na skalistą ostrogą, która bez końca spada z góry. "Nie powinniśmy zabierać nam więcej niż trzy godziny, aby dostać się do Guntrao", dodaje od niechcenia. - Hmmm - mamrotam nonszalancko, starając się powstrzymać panikę. Moje kolana już zaczęły bić i mam ochotę położyć się i spędzić poranek mocząc się w ostrym, porannym słońcu. Właśnie zdrzemnęłam się, gdy przenikliwy krzyk ostrzegawczy "kok-kok-kok … kokras" przeszył spokój. "Trzy godziny na filiżankę gorącej herbaty" - mówię do siebie, zdejmując z kurtki kawałki trawy i wciągam się na nogi. Basant i Prem Singh są już w połowie drogi.

Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Wikipedia)
Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Wikipedia)

Przed wyjazdem spędziłem dzień biegając, próbując dowiedzieć się, które trasy w parku były otwarte - kilka tygodni temu nastąpiło oberwanie chmury, które zniszczyło wiele szlaków wzdłuż rzeki i zmyło prawie wszystkie mosty. Nikt nie wiedział, które drogi są otwarte, ani gdzie możemy przekroczyć rzekę. A jednak wszyscy twierdzili, że znają każdą trasę w parku. Tak więc z ulgą znalazłem się na szlaku następnego ranka z przewodnikiem, któremu mogłem zaufać, i tak, siedmiodniowy zapas dal, ryżu i Nutrella.

W powietrzu unosił się szczypta, a z gęstych, umiarkowanych, szerokich liściastych lasów wiązu, orzecha laskowego, klonu, wierzby i topoli wzdłuż doliny rzeki wyrastała kakofonia ptaków. A dźwięk szybko płynącej rzeki Tirthan wzrósł i runął wraz ze szlakiem. Ropa, ostatnia wioska przed naszym wejściem do parku, właśnie się budziła, kiedy zatrzymaliśmy się na herbatę. Odtąd byliśmy sami. I w tym miejscu szlak stawał się szorstki - mosty wzdłuż rzeki zostały zastąpione wąskimi drewnianymi baliami, a ścieżka spadła w miejsca, co wymagało okrężnych wspinaczek po skale zasypanych kamieniami. Trzy godziny później byliśmy w Rolli, a nasz przystanek na dzień - mała chatka kilka minut od rzeki. To był dzień łatwego chodzenia.

Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Wikipedia)
Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Wikipedia)

Wspinanie się z Rolla na Shilt jest prostą w górę, a mianowicie nallah - po drodze nie ma ani jednego poziomu. Na nieco poniżej 3000 m, lasy dębu i deodaru zostają zastąpione lasami zdominowanymi przez jodłę himalajską i dąb kharsu (brązowy), przeplatanymi świerkową i niebieską sosną (kail). Ostrzegawczy krzyk koklass towarzyszy nam podczas wspinaczki, a nagle ghoral skrada się po stromej skale, zakłócony naszym przybyciem, a następnie decydując, że jesteśmy wystarczająco daleko, aby być nieszkodliwymi, podchodzi. Olbrzymie jeżozwierzowe dutki zaśmiecają ścieżkę. A kiedy się wznosimy, robi się coraz zimniej. Zanim jednak dotrzemy do Shilt, jesteśmy przesiąknięci potem - w łagodnym świetle późnego popołudnia drzewa kharsu nad chatką wyglądają, jakby zostały posypane miedzią i rdzą, a grupa włóczni kołysze się z gałęzi do gałęzi, spogląda z ukosa na nasze wtargnięcie.

Alpejskie kwiaty wszystkich kolorów, od szokującej czerwieni do głębokiego błękitu, kwitną między skałami, wzdłuż szlaku do Guntrao. Prem Singh zbiera korzenie niebieskich kwiatów. "Nazywa się kadva tosh", mówi. "Doskonały do problemów z żołądkiem." Kępy jadeiny (dhoop) kiełkują w miejscach, w których jest niewielka ilość ziemi. Kilka drzew bhojpatra (brzoza srebrzysta) stoi białych i samotnych wśród brązu trawy i skał. Gdy wspinamy się na szczyt Rakhundi, pojawia się monal - skrzecząca masa opalizujących piór, które zdają się bić więcej niż latać w powietrzu. "Monali", mówi Basant z uśmiechem. Zanim osiągniemy szczyt Rakhundi, jestem zmęczony. Na około 3 000 m, gdy powietrze staje się cieńsze, każdy powolny krok zamienia się w sapnięcie.

I sapiąc przez powolne westchnienie, kierujemy się w stronę Guntrao. Maleńka chata jest schowana w zawietrzną stronę góry. Zachodzące słońce uderza w grzbiet - stąd strome zejście do chaty. Trawy rosły dziko po monsunie, dławiąc ścieżkę, więc przewracam się. Kiedy przybywam do chaty, Basant wychodzi z ciepłą herbatą, żeby mnie powitać.

Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Wikipedia)
Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Wikipedia)

Niebo nocą świeci milionem gwiazd.Siedząc przy ognisku, jedząc zwyczajowy posiłek dal, ryż i Nutrella, Basant, Prem Singh i ja wymieniamy się opowieściami. Opowiadają mi o spotkaniach z niedźwiedziami, o piżmach, które wędrują po lasach góry naprzeciw nas i o jujuranie (zachodnim tragopanie) - "królu ptaków". Legenda Himachalego głosi, że każdy ptak we wszechświecie ofiarował jedno pióro, aby stworzyć ptaka o niezliczonych kolorach i niezrównanym pięknie. "Jeśli wstaniesz wystarczająco wcześnie, możesz to zobaczyć", mówi Basant, gdy widzi, jak kładę się spać.

Następnego ranka, kiedy ruszamy, Basant wskazuje na małe pastwisko na przeciwległym zboczu. "Tahr", mówi, wskazując na łatę, którą uderzają pierwsze promienie słońca. Widzę trzy z lornetką, ale są one zbyt daleko, by można je było wyraźnie zobaczyć. Wyruszyliśmy więc na Dhel, ostatnią wysokogórską łąkę, zanim zaczniemy nasze zejście. Aby się tam dostać, musimy przekroczyć przełęcz Supakhani. Nie ma drogi do przełęczy - tylko szlak o szerokości około 6 cali. Przylega do zbocza góry po zboczu góry, z zaledwie kilkoma setkami metrów. Czasami są osuwiska, które zmieniają się złowieszczo pod stopami. "Musimy przedostać się przez jedną", mówi Basant, podpierając mnie, gdy mgła toczy się w kierunku przełęczy, zmniejszając widoczność do około 10 stóp. Bo raz, naprawdę się boję. Przechodzimy przez Przełęcz Supakhani o piątej po pierwszej. Za nami mgła wbiła się w gęstą i szybką, a ledwie widać przed sobą nogę. Kiedy Basant zapala dhoop w dewcie w Supakhani, mamrocze z ulgą modlitwę.

Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Balaji Venkatesh S)
Wielki Himalajski Park Narodowy (fot. Balaji Venkatesh S)

Po przekroczeniu Supakhani wkraczamy na rozległe łąki Dhel Thach (alpejska łąka). To jest niedźwiedź, a my często natknęliśmy się na ślady łap na szlaku. Frost sprawił, że trawa na łące stała się matowa, gnijąca, ale każdy kamień pokryty jest drobnymi czerwonymi kwiatami. Spacerowanie tutaj jest łatwe i po godzinie docieramy do pięknej drewnianej chatki w Dhel.

Odtąd nasza trasa schodzi do doliny Sainj, do małej wioski rolniczej Lapa, gdzie drewniane domy i świątynie przeplatają się z polami kukurydzy i małymi dziedzińcami. Dzieci bawią się brukowanymi ścieżkami, a babcie siedzą opalając się na niepewnych drewnianych balkonach, które biegają po domach. Po Lapa pojawia się Neuli, chodnik w dolinie Sainj Valley, gdzie czeka nasz samochód. "Nie widziałaś jujurany, więc wrócisz", mówi Basant, kiedy siadamy w restauracji w Neuli. "Zdecydowanie powiem", ślinię się, wlewając do ust więcej makaron Maggi. Wróciłem, żeby usłyszeć, jak śpiewa pieśń Himachali przy ognisku, wróciłem, by zobaczyć setki różnych motyli na łąkach, przejść przez głębokie lasy i zobaczyć lammergeier szybujących w dolinach.

Szybkie fakty

Stan: Himachal Pradesh

Lokalizacja: Położony w Seraj Tehsil of Kullu District, Wielki Himalayan National Park, jeden z najsłynniejszych parków narodowych w Indiach, jest 50 km od Kullu Distances 500 km N od Delhi, 270 km N od Chandigarh

Trasa z Delhi NH1 do Chandigarh przez Panipat i Ambalę; NH21 do Aut przez Bilaspur i Mandi; droga krajowa do Guszaini przez Larji i Banjar

Kiedy jechać: Park jest otwarty przez cały rok. Kwiecień-maj to najlepszy czas na wizytę. W tym czasie śnieg topi się, a ziemia jest wolna od trawy utrudniającej wspinaczkę. Upadek (od września do połowy listopada) to również dobry czas na odwiedzenie parku. Deszcz monsunowy i zimowy śnieg sprawiają, że trekking jest dość trudny. Ale dopiero zimą zwierzęta takie jak pantera śnieżna i tahr schodzą z wyższych wysokości

Zezwolenia są dostępne w biurze Tirthan Wildlife ACF w Sai Ropa (tel.: 01902- 265320) oraz w biurze Jiwa Nal Wildlife Range w Larji. Opłata za zezwolenie: Indianie Rs 50 za dzień; cudzoziemcy Rs 200 dziennie przez pierwsze 5 dni

Udaj się tam na tragopan, tahr i śnieżny lampart

o autorze

Akshai Jain zrobił wiele stopni w filozofii i nie bardzo wiedział, co z sobą zrobić po tym. Tak więc, w prawdziwym stylu filozoficznym, wędrował. Pewnego pięknego dnia powędrował do biura czasopisma Outlook Traveler. Cieszy się, że jest opłacany, aby robić to, co kocha najlepiej.

Zalecana: