Logo pl.yachtinglog.com

Raj za grosze: nasze opowieści o rozkoszy budżetowej - Lonely Planet

Spisu treści:

Raj za grosze: nasze opowieści o rozkoszy budżetowej - Lonely Planet
Raj za grosze: nasze opowieści o rozkoszy budżetowej - Lonely Planet

Ada Peters | Redaktor | E-mail

Wideo: Raj za grosze: nasze opowieści o rozkoszy budżetowej - Lonely Planet

Wideo: Raj za grosze: nasze opowieści o rozkoszy budżetowej - Lonely Planet
Wideo: Жизнь - отстой? Начни сначала в новой стране (как я) 2024, Marsz
Anonim

Historycznie, raj na ziemi kosztował ziemię: perscy cesarze budowali bogate prywatne ogrody (pairidaēza - z którego pochodzi słowo "raj"), europejscy arystokraci zbudowali przepiękne renesansowe rezydencje uznane za boskie, a od niedawna ekskluzywne luksusowe ośrodki obiecują turystom "kawałek raju".

Ale czy raj musi być synonimem ekstrawagancji? Nie sądzimy. Tutaj zespół pracowników Lonely Planet dzieli się swoimi opowieściami o ziemskim raju, który można znaleźć na taniej, udowadniając, że spokój znajduje się równie często w bardziej skromnym otoczeniu.

Image
Image

Spowolnienie czasu w Gwatemali

Przez trzy tygodnie Gwatemala zalała moje zmysły jasnymi tkaninami w kolorze tęczy, zakorkowanymi autobusami z kurczaka i latino. Ale Rio Dulce był inny. Gdy moja taksówka wodna opuściła przystań w Livingston, gwar zamienił się w świeże powietrze i śpiew ptaków. Płynęliśmy przez potężny kanion, obserwując miejscowych mężczyzn sunących w kajakach i surowych białych czapli, które z kolei obserwowały nas z wyniosłych gałęzi. Czas wydawał się zwalniać, aby dopasować przepływ rzeki.

Wkrótce dotarłem do mojego własnego Środkowoamerykańskiego Shangri-La w formie zasilanego energią słoneczną bungalowu nad dżunglą nad brzegiem rzeki. Nie było sklepów, dróg, sygnału telefonicznego. Dni spędzano na obserwowaniu kolibrów z hamaka, pożeraniu ciasteczek kokosowych i wiosłowaniu do pobliskich gorących źródeł. Najważniejszym wydarzeniem? Kajakiem do lokalnego wodospadu na orzeźwiającą kąpiel i posiadanie miejsca dla siebie.

Emma Sparks jest zastępcą redaktora lonelyplanet.com. Śledź Emmę na Instagramie @sparkyseestheworld

Image
Image

Potykając się w idyllicznej oazie w Peru

Jako dwa niechlujne, przednaukowe backpackerski, mój kolega z podróży i ja w dużej mierze postawiliśmy na pierwszym miejscu, szukając najlepszego nocnego życia Peru, odkrywając spokojny raj. Ale kiedy wyskoczyliśmy z autobusu (w towarzystwie niezliczonych worków) w maleńkiej wiosce Huacachina, zdawało się, że natknęliśmy się na coś wyjątkowego.

Huacachina, otoczona przez smagane wiatrem wydmy, zbudowana jest wokół miniaturowej oazy otoczonej palmami, która migotała i mrugała do nas, odbijając nasze przerażone twarze, gdy wpatrywaliśmy się w jego głębiny. Bez słowa wyłączyliśmy nasze splamione klapki, zrzuciliśmy plecaki i wyciągnęliśmy się nad brzegiem wody. Nic dziwnego, że Huacachina nie pozostała tak ukryta i nietknięta przez turystykę, jak wtedy, ale przynajmniej przez jeden dzień była to nasza własna, nasiąknięta słońcem, przesiąknięta piaskiem sielanka.

Emily Frost jest Koordynatorem ds. Komunikacji społecznej Lonely Planet. Obserwuj Emily na Instagramie @frostyem

Image
Image

Znalezienie zaskakującego spokoju na angielskim kempingu

Przyznaję: nachylone angielskie pole kempingowe może nie od razu wywołać "raj". Ale wysłuchaj mnie, ponieważ moim szczęśliwym miejscem jest osada Devon o nazwie East Prawle.

Przez godzinę jechaliśmy przez maleńkie, wysoko zabezpieczone pasy Devona, by znaleźć pole namiotowe, i było to warte tego widoku: wielkie, chabrowe morze rozciągające się poza polem. Rozbiliśmy namioty, podeszliśmy do klifowej ścieżki i wdrapaliśmy się na brzeg, by popływać w opuszczonej, piaszczystej zatoczce. Później wędrowaliśmy kilkaset metrów od naszego namiotu do jedynego pubu na wiele kilometrów: świniaka, zaniedbanej i uroczej karczmy z XVI wieku. Usiedliśmy w zagłębieniu, spędziliśmy wieczór w radosnej zadumie, grając w gry planszowe i piwo, po czym wracamy do naszych łóżek na noc. Najlepsza część została zaoszczędzona na rano: rozpakowanie namiotu do tego widoku - tego, co przyciąga mnie z powrotem, latem po lecie.

Jessica Cole jest redaktorem naczelnym brytyjskiego magazynu Lonely Planet. Śledź tweety Jessiki @coleywole

Image
Image

Ciesząc się prostymi przyjemnościami w górach marokańskich

Podczas ostatniej podróży do Maroka miałem szczęście odbyć odosobnienie jogi w starzejącym się berlińskim ekwadycji, położonym wśród gór Atlas, kilka godzin jazdy od Marrakeszu.

Po porannych sesjach jogi spędziłem wiele godzin na tarasie na dachu, szkicując tropikalne rośliny i panoramiczne widoki górskie, podsycane filiżankami herbaty ziołowej w smakach, jakich nigdy nie doświadczyłem, takich jak geranium i absynt, które codziennie zbiera się z ziół i ogrodu kaktusów. Dzieliłem się orzechami arganowymi z miejscowymi robotnikami, próbowałem niektórych z naturalnych środków zaradczych właściciela (którzy wiedzieli, że spalona cytryna może wybielić zęby?), A wieczorem podjęli oglądanie gwiazd w świetle księżyca.

Chociaż podczas mojego pobytu w Maroku było wiele atrakcji, to te proste doświadczenia pozostały ze mną.

Joe Davis jest Online Marketing Koordynatorem Lonely Planet. Śledź tweety Joe'a @joedavisa

Image
Image

Pobieranie próbek zachodów słońca i steków z tuńczyka w Jordanii

Po kilku godzinach chlupania w słonych, nieruchomych wodach Morza Martwego, moi przyjaciele i ja byliśmy tak oczarowani liliowym zachodem słońca, rozświetlając odległe czerwone brzegi Jordanu, że zdecydowaliśmy się spędzić noc tuż nad brzegiem.

Otworzyliśmy puszki z tuńczykiem, upchnęliśmy szczyty papieru i podpaliliśmy je. Nasączone olejem w ten sposób, papier pali się przez chwilę, aż się wyda, nadając tuńczykowi dymny smak. Siedzieliśmy nad morzem, jedząc to, obserwując, jak fale zmieniają kolor na srebrny i gwiazdy wychodzą. Jeśli nie rozmawialiśmy, wszystko było cicho. To był raj za cenę puszki z tuńczykiem!

Catriona Grew jest asystentką redaktora brytyjskiego magazynu Lonely Planet. Śledź Catriona na Instagramie @catriona_grew

Image
Image

Zamiana jaskrawych barów na świecący plankton w Kambodży

Uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem linię brzegową Koh Ta Kijów, upstrzony słońcem kawałek ziemi u południowego krańca Kambodży. Dron linii basu z tętniących życiem barów na plaży wreszcie zaczął się rozpraszać, zmyty uspokajającym trzaskiem fal. Koh Ta Kiev, z samotnym drewnianym bunkhouseem położonym wśród gąszczu lasów, wydawał się uosabiać spokój - i to nie była nawet największa sztuczka na wyspie.

Gdy słońce zachodziło, wygramoliłem się z małego promu, wrzuciłem rzeczy do przewiewnego akademika i wyjąłem parę okularów z wynajętego pudełka. Wdrapałem się w ciepłe morze, gdy zapadła ciemność i patrzyłem, jak wokół mnie fosforyzujący plankton zaczyna migotać pod powierzchnią, nadając płytkiej wodzie eteryczny blask. Schyliłem się poniżej, by wyraźniej wejść w program, woda blokowała wszystko inne.

Jack Palfrey jest asystentem redaktora lonelyplanet.com. Śledź Jacka na Instagramie @jpalfers

Image
Image

Ciesząc się chwilą spokoju pośród chaosu w Nowym Jorku

W Bronksie nie było czasu na spokojną refleksję. Ale co jakiś czas, zazwyczaj o zmierzchu, gdy zmęczone ciała wracały do domu z pracy, a załoga nocna jeszcze nie wyszła na ulice, można było znaleźć chwilę spokoju. Siedząc na schodach miasta, patrząc, jak słońce odbija się od chromowanego końca pociągu zmierzającego na Manhattan w oddali, marzyłem o podróży.

Miałem szczęście zobaczyć trochę świata, ale dla mnie przebywanie pomiędzy ceglanym apartamentowcem a sklepem z 10-centowym lodami o smaku wiśni, przy chłodnym wietrze w upalny letni dzień, w jakim raju chodziło.

Alicia Johnson jest redaktorką Destination w Ameryce Środkowej i na Karaibach. Śledź tweety Alicji @ajgoinplaces

Zalecana: