Logo pl.yachtinglog.com

Matka Rzeka: podróż wzdłuż Mekongu w Laosie

Spisu treści:

Matka Rzeka: podróż wzdłuż Mekongu w Laosie
Matka Rzeka: podróż wzdłuż Mekongu w Laosie

Ada Peters | Redaktor | E-mail

Wideo: Matka Rzeka: podróż wzdłuż Mekongu w Laosie

Wideo: Matka Rzeka: podróż wzdłuż Mekongu w Laosie
Wideo: Guanajuato Mexico's most COLORFUL CITY (BETTER than SMA?) 2024, Kwiecień
Anonim

Płynąc wzdłuż kręgosłupa Azji Południowo-Wschodniej, rzeka Mekong odegrała kluczową rolę w historii regionu, a nigdzie bardziej niż w starożytnym buddyjskim królestwie Laosu.

Wybierz się w podróż przez prowincję Champasak, obok plantacji kawy, ukrytych świątyń i gromkich wodospadów aż po kambodżańską granicę - i dowiedz się, jak rzeka nadal kształtuje przeszłość, teraźniejszość i przyszłość Laosu.

Image
Image

Od Pakse do płaskowyżu

Świt wstaje gorący i wilgotny nad rzeką Pakse, a zaczyna się kolejny dzień na potężnym Mekongu. Holowniki i barki szarpią w dół rzeki, załadowane węglem, towarami i drewnem z miasta Vientiane, 400 mil na północ. Długi prom odpływa, a ruch przepływa przez mosty miasta, a podróżujący do pracy i ciężarówek zmierzają w stronę granicy z Tajlandią. Brodzące ptaki śledzą błotniste płycizny, a rybak rzuca swoją sieć, mając nadzieję na złapanie suma.

Mae Nam Khong, nazywają to: Matka Rzeka. Przebiegający ponad 2700 mil od płaskowyżu tybetańskiego aż po Morze Południowochińskie, ta epicka droga wodna łączy północ i południe Laosu niczym splątana, tekowa nić. W całej swojej historii król sprowadzał królów i zwykłych ludzi, żołnierzy i mężów stanu, mnichów i męczenników. To święta droga wodna, która służyła jako granica, blank i droga. To geograficzny punkt orientacyjny, ale także arteria przemysłowa, zaopatrująca w wodę wioski i miasteczka, przewożąca pasażerów i ładunki, podlewająca pola ryżowe i nawadniająca pola kukurydzy. To linia życia Laosu.

"Życie w tej części Laosu jest znacznie spokojniejsze w porównaniu do Luang Prabang lub Vientiane" - mówi przewodnik Detoudorn Savannalath, popijając czarną kawę w kawiarni w pobliżu starego portu Pakse, z widokiem na brązowe brzegi Mekongu. "Lubimy poświęcać czas na rzeczy: mówimy wolniej i nie spieszymy się. Jest tu stary dowcip, że inicjały w Laosie PDR - w Ludowo-Demokratycznej Republice - faktycznie oznaczają "Proszę nie spiesz się". Osobiście uważam, że Mekong ukształtował naszą postać. Podobnie jak rzeka, podążamy rytmem natury.
"Życie w tej części Laosu jest znacznie spokojniejsze w porównaniu do Luang Prabang lub Vientiane" - mówi przewodnik Detoudorn Savannalath, popijając czarną kawę w kawiarni w pobliżu starego portu Pakse, z widokiem na brązowe brzegi Mekongu. "Lubimy poświęcać czas na rzeczy: mówimy wolniej i nie spieszymy się. Jest tu stary dowcip, że inicjały w Laosie PDR - w Ludowo-Demokratycznej Republice - faktycznie oznaczają "Proszę nie spiesz się". Osobiście uważam, że Mekong ukształtował naszą postać. Podobnie jak rzeka, podążamy rytmem natury.

Patrzy na nabrzeże. Jest już po 9 rano i już teraz większość miast w Azji Południowo-Wschodniej byłaby zgiełkiem motorowerów, taksówek i straganów domokrążców. Ale nad rzeką Pakse ledwie zdaje się budzić: miejscowi siedzą przy chodnikowych kawiarniach, grając w przeciągi, podczas gdy sporadyczne tuk-tuk przepychają się obok, a kilku sprzedawców sprzedaje arbuzy i ananasy z wozów.

Sto lat temu rzeka nad rzeką Pakse przedstawiłaby inny obraz. Usytuowany u zbiegu dwóch największych dróg wodnych w regionie, Se i Mekong, miasto było bramą do południowego Laosu, a wyblakłe budynki nabrzeża świadczą o jego bogactwie: okazałe rezydencje w stylu kolonialnym z balkonami z widokiem na Mekong.. Rzeka była niegdyś jedynym środkiem transportu przez tę część Laosu, a kontrola nad jej prądami nadawała moc i dobrobyt.
Sto lat temu rzeka nad rzeką Pakse przedstawiłaby inny obraz. Usytuowany u zbiegu dwóch największych dróg wodnych w regionie, Se i Mekong, miasto było bramą do południowego Laosu, a wyblakłe budynki nabrzeża świadczą o jego bogactwie: okazałe rezydencje w stylu kolonialnym z balkonami z widokiem na Mekong.. Rzeka była niegdyś jedynym środkiem transportu przez tę część Laosu, a kontrola nad jej prądami nadawała moc i dobrobyt.

Chociaż znaczenie strategiczne Mekongu zmniejszyło się, rzeka pozostaje równie ważna jak zawsze dla ludzi żyjących w wiejskich Laosie, szczególnie rolnicy z płaskowyżu Bolaven. Trzydzieści mil na wschód od Mekongu, te żyzne wyżyny produkują dziewięć dziesiątych warzyw tego kraju i prawie wszystkie jego zbiory kawy, pielęgnowane przez wulkaniczną glebę, umiarkowany klimat i błotniste, bogate w składniki odżywcze wody Mekongu.

Khamsone Souvannakhily jest typowym przykładem drobnych producentów kawy żyjących na płaskowyżu. Jego pokryty strzechą dom na palach wychodzi na pola jego rodziny i jest otoczony przez kurniki i krzewy kawowe. Pieczi każdą partię na zamówienie za pomocą antycznego, żeliwnego piekarnika.

"Dwadzieścia pięć lat pieczenia daje bardzo dobry nos!", Mówi. "Nigdy nie używam timera - tylko mojego nosa i uszu." Klęka i kręci kołem, nasłuchując popu i trzasków, które oznaczają, że fasola jest gotowa. Po pięciu minutach odcina gaz i otwiera drzwi pieca. Dym wypływa, a zapach świeżo palonej kawy wypełnia powietrze. "Ahh," uśmiecha się. "To zapach Bolavena".

Po drugiej stronie płaskowyżu w wiosce Paksong, pani Nang sprzedaje swoje produkty na porannym targu: wędzone szaszłyki z żab, sum Mekong, bakłażany, cukinie, smocze owoce i maniok, kolejny podstawowy plon plateau. "Bolaven to ogród Laosu" - mówi pani Nang, pakując suszone żaby do torby dla klienta. "Rolnictwo jest łatwe tutaj. Wrzucasz coś w ziemię i rośnie. Musimy podziękować za to rzece.
Po drugiej stronie płaskowyżu w wiosce Paksong, pani Nang sprzedaje swoje produkty na porannym targu: wędzone szaszłyki z żab, sum Mekong, bakłażany, cukinie, smocze owoce i maniok, kolejny podstawowy plon plateau. "Bolaven to ogród Laosu" - mówi pani Nang, pakując suszone żaby do torby dla klienta. "Rolnictwo jest łatwe tutaj. Wrzucasz coś w ziemię i rośnie. Musimy podziękować za to rzece.
Image
Image

W dolnym biegu do Wat Phu

Trzydzieści mil na wschód od płaskowyżu w porcie Pakse, statki wycieczkowe i pływające hotele przygotowują się do podróży na południe Mekongu. Dostawy są obciążone, silniki wyrywają się do życia, a pasażerowie osiedlają się w swoich kabinach na długą podróż.

Powoli miejskie przedmieścia ustępują miejsca wioskom i polom ryżowym. Domy na palach pojawiają się obok wody. Krowy padają wzdłuż brzegów, a bawolica ochładza się na płyciźnie. Na brzegach wznoszą się drzewa deszczowe, a od czasu do czasu nad mgłą unosi się złoty wierzchołek świątyni. Przypominają, że Mekong jest świętą rzeką. Rola rzeki jako oczyszczacza i życiodawca stanowi centralny filar buddyjskiej wiary w Laosie, a starożytne świątynie ustawiają swoje zdezelowane brzegi, w tym najstarsze i najświętsze ze wszystkich, Wat Phu.

Rozciągająca się zalesiona góra 25 mil na południe od Pakse, ta starożytna świątynia została zbudowana tysiąclecia temu przez tę samą hinduską kulturę, która zbudowała świątynię Angkor Wat przez granicę w Kambodży - Khmerów. Pierwsza świątynia tutaj została zbudowana między XI a XIII wiekiem i poświęcona Shivie; droga biegła tu aż do Angkor Wat. Po upadku kultury Khmerów świątynia została odzyskana przez buddystów, ale później popadła w ruinę i została połknięta przez dżunglę. Pozostał tam do 1914 r., Kiedy natknął się na niego francuski geolog Henri Parmentier.

Usadowiony na skraju skalistego zbocza, do którego prowadzą strome kamienne schody pokryte sękatymi drzewami frangipani, wygląda na utracony zestaw z Indiany Jonesa. Rzeźby hinduskich bogów tańczą pośród czarnych ścian świątyni, na wpół zasłoniętych przez pnącza. Upadłe kolumny leżą w zaroślach, pokryte mchem i porostami. W środku złote statuy wzniesione przez buddyjskich wyznawców błyskają w półmroku: pozłacani Buddowie chronieni przez parasole, otoczeni morzem nagietka i kwiatów lotosu. Od chwili odkrycia świątynia stała się ważnym miejscem pielgrzymek, szczególnie w pełni księżyca, kiedy mnisi wędrują od brzegów Mekongu do świątyni, aby się modlić. Oprócz dziwnego telefonu komórkowego lub kija do selfie, jest to forma oddania, która zmieniła się niewiele w ciągu 10 wieków.
Usadowiony na skraju skalistego zbocza, do którego prowadzą strome kamienne schody pokryte sękatymi drzewami frangipani, wygląda na utracony zestaw z Indiany Jonesa. Rzeźby hinduskich bogów tańczą pośród czarnych ścian świątyni, na wpół zasłoniętych przez pnącza. Upadłe kolumny leżą w zaroślach, pokryte mchem i porostami. W środku złote statuy wzniesione przez buddyjskich wyznawców błyskają w półmroku: pozłacani Buddowie chronieni przez parasole, otoczeni morzem nagietka i kwiatów lotosu. Od chwili odkrycia świątynia stała się ważnym miejscem pielgrzymek, szczególnie w pełni księżyca, kiedy mnisi wędrują od brzegów Mekongu do świątyni, aby się modlić. Oprócz dziwnego telefonu komórkowego lub kija do selfie, jest to forma oddania, która zmieniła się niewiele w ciągu 10 wieków.

Pod górą konserwatorzy przywracają niższe budynki kompleksu, a dźwięk młotów i dłut pierścieni w porannym powietrzu, podczas gdy kobiety wypowiadają bibeloty i ofiary pielgrzymom. Wśród nich jest pani Taem, która robi bukiety kadzideł zawinięte w kwiaty, aby wyznawcy mogli wyjechać do świątyni. "Ważne jest, aby składać ofiary ostrożnie i nie spieszyć się" - mówi, zaciskając palce na łodygach, zanim je przypięła. "Oczywiście, chcielibyśmy, aby wszyscy byli doskonali, ale to niemożliwe - a zresztą zachęca nas, byśmy spróbowali ponownie. To chyba dobra lekcja na całe życie "- dodaje.

Pani Taem i jej koleżanki pochodzą ze starego portu Muang Champasak, blisko miejsca świątyni. Sto lat temu był to kolejny z najważniejszych portów w Mekongu, ale obecnie jest zapomnianym zaułkiem, ominiętym przez większość podróżnych dzięki przybyciu na Route 13 głównej drogi Laos północ-południe, która biegnie wzdłuż przeciwległego brzegu.
Pani Taem i jej koleżanki pochodzą ze starego portu Muang Champasak, blisko miejsca świątyni. Sto lat temu był to kolejny z najważniejszych portów w Mekongu, ale obecnie jest zapomnianym zaułkiem, ominiętym przez większość podróżnych dzięki przybyciu na Route 13 głównej drogi Laos północ-południe, która biegnie wzdłuż przeciwległego brzegu.

Ale podczas gdy ruch na rzece prawie zniknął, stare życie Mekongu trwa w inny sposób. Rzeka zapewnia wodę, z którą miejscowi rolnicy nawadniają pola ryżowe, a bez niej rośliny będą więdły w upale. Podczas monsunu Mekong często rozbija swoje brzegi, zalewając równinę i pola ryżowe pod kilkoma stopami wody.

"Rzeka jest jak kochanka", mówi rolnik ryżu Kai Ketthavong, gdy robi sobie przerwę na swoich polach. "Przez większość czasu jest dla ciebie dobra, ale czasami chce cię nauczyć. Jest faktem i częścią natury. Żyjemy nad rzeką od tysiąca lat, a będziemy jeszcze przez tysiąc.

Wraca do pracy. Popołudnie rozpływa się wieczorem, a słońce zachodzi nad górami, zmieniając wody rzeki w brzoskwiniowo-różowe. Dron wieczornej modlitwy dryfuje z pobliskiej świątyni, a pan Ketthavong wraca do domu na kolację, wlokąc się po grobli między polami ryżowymi.

Image
Image

Dalej na wyspy

Gdy Mekong płynie na południe w kierunku Kambodży i osiąga najszerszy punkt, zmienia się również - stając się nie jedną rzeką, ale wieloma. Około 20 mil na północ od południowej granicy Laosu, Mekong pęka w sieć potoków i dopływów, tworząc archipelag małych rzecznych wysp znanych w miejscowym języku jako Si Phan Don - Cztery Tysiące Wysp. Większość kanałów jest zbyt płytka lub wąska, aby nawigować, więc jedynymi jednostkami na tym odcinku Mekongu są długie promy i rybackie skify, silniki jęczące, gdy przepływają przez labirynt dróg wodnych.

Duże łodzie to rzadki widok wokół Si Phan Don, ale pod koniec XIX wieku była to inna historia. Podczas francuskiej epoki kolonialnej powstał projekt przekształcenia Mekongu w handlową autostradę łączącą całą Indochinę, umacniającą francuską kontrolę nad Azją Południowo-Wschodnią i sprowadzającą do niej niezliczone bogactwa budowniczych.

Niestety była pewna przeszkoda: ryk spada z Khone Phapheng, największego wodospadu w Azji Południowo-Wschodniej. Czterokrotnie szerszy od Niagary i ze średnim przepływem 10 razy większym od Wodospadu Wiktorii, Khone Phapheng jest kipiącym kotłem z wody morskiej, rozbijającym się i pieniącym nad rozpiętością skalistych skał i roztrzaskanych głazów o szerokości prawie sześciu mil. Nic więc dziwnego, że jest nie do przebycia łodzią - a także przedstawił pozornie nie do pokonania przeszkodę we francuskich planach, by w końcu oswoić Mekong.

Niezrażeni inżynierowie zdecydowali się na obejście problemu, budując czteromilową kolej Portage na wyspach Don Det i Don Khon. Ale kolej, która została otwarta w 1893 roku, była zbyt skomplikowana i kosztowna, aby mogła być opłacalna, i została zamknięta na początku lat czterdziestych. Rdzewiejąca lokomotywa i kilka skręconych kawałków toru to wszystko, co pozostało z kolei Don Khona. W dzisiejszych czasach jedyny ruch na wyspach pochodzi od turystów z plecakami na rowerach i bawołów pływających po polach ryżowych. Tutaj, jak w dawnych czasach, głównym środkiem transportu nie jest droga, ani kolej - to rzeka.
Niezrażeni inżynierowie zdecydowali się na obejście problemu, budując czteromilową kolej Portage na wyspach Don Det i Don Khon. Ale kolej, która została otwarta w 1893 roku, była zbyt skomplikowana i kosztowna, aby mogła być opłacalna, i została zamknięta na początku lat czterdziestych. Rdzewiejąca lokomotywa i kilka skręconych kawałków toru to wszystko, co pozostało z kolei Don Khona. W dzisiejszych czasach jedyny ruch na wyspach pochodzi od turystów z plecakami na rowerach i bawołów pływających po polach ryżowych. Tutaj, jak w dawnych czasach, głównym środkiem transportu nie jest droga, ani kolej - to rzeka.
Pan Jong to ktoś, kto wie wszystko o kapryśnych prądach Mekongu.Rybak w niepełnym wymiarze godzin, prowadzi także wycieczki krajoznawcze po rzece, aby zobaczyć rzadkie delfiny z Irrawaddy, które czasami wędrują po wodach Mekongu. Od ponad 10 lat zarabia na życie, ale wciąż nie wierzy w to.
Pan Jong to ktoś, kto wie wszystko o kapryśnych prądach Mekongu.Rybak w niepełnym wymiarze godzin, prowadzi także wycieczki krajoznawcze po rzece, aby zobaczyć rzadkie delfiny z Irrawaddy, które czasami wędrują po wodach Mekongu. Od ponad 10 lat zarabia na życie, ale wciąż nie wierzy w to.

"Nigdy nie wiesz, co zrobi rzeka" - mówi, sapiąc na zwijaczu, gdy wyprowadza swoją łódź z bocznego kanału. "Prądy zmieniają się cały czas, szczególnie w pory deszczowej, kiedy woda jest głębsza, a przepływ jest silniejszy. Pojawiają się piaski i skały są ukryte. Wtedy wydaje ci się, że rzeka jest przeciwko tobie. Ale o tej porze roku jest spokojna i cicha.

On odcina silnik łodzi, pozwalając jej dryfować w dół, gdy czeka na delfiny. Jest wczesny wieczór, a rzeka jest obrazem ciszy: jedynym dźwiękiem jest szum wody na kadłubie łodzi i odległy ryk bydła. Czapla unosi się nad wodą, grzebiąc w deszczu, jej białe upierzenie wyróżnia się na tle pomarańczowego nieba. W wodzie pojawiają się wiry i okółki, po czym znikają, pochłonięte przez prąd.

"Pa kha! Dolphin! ", Krzyczy Jong, wskazując dziób łodzi. Występuje plusk, falowanie, błysk bladego różu i cień ogona - wtedy delfin znowu zniknie. "Mamy szczęście" - mówi Jong. "Myślę, że to znak, że rzeka cieszy się, że jesteśmy tu dzisiaj".
"Pa kha! Dolphin! ", Krzyczy Jong, wskazując dziób łodzi. Występuje plusk, falowanie, błysk bladego różu i cień ogona - wtedy delfin znowu zniknie. "Mamy szczęście" - mówi Jong. "Myślę, że to znak, że rzeka cieszy się, że jesteśmy tu dzisiaj".

Steruje łodzią leniwie, kierując się w stronę Don Khona. Za nim łódka rozlewa się po Mekongu. Świetliki błyszczą nad wodą, a rzeka odbija spalone pomarańczowe niebo. Zmiana prądu, zmiana pór roku, ale dla ludzi żyjących wzdłuż brzegów Mekongu, Matka Rzeka płynie dalej.

Artykuł ukazał się we wrześniowym wydaniu magazynu Lonely Planet Traveler. Oliver Berry udał się do Laosu dzięki wsparciu Selektywnej Azji. Dostawcy Lonely Planet nie akceptują gratisy w zamian za pozytywne pokrycie.

Ostatnia aktualizacja: listopad 2017.

Zalecana: