Wyspy Lofoty, Norwegia: tam, ale dla łaski dorsza
Ada Peters | Redaktor | E-mail
Wideo: Wyspy Lofoty, Norwegia: tam, ale dla łaski dorsza
2024 Autor: Ada Peters | [email protected]. Ostatnio zmodyfikowany: 2023-12-17 15:36
Z początku wydaje się niewyraźny, smuga światła za szarym brzegiem chmur. Gdy wiatr wali się w oceanie, a wyścigi wyłaniają się z doliny, pojawiają się małe kałuże czystego nieba, odsłaniające krótko Drogę Mleczną i gładki łuk satelity wysoko nad ziemią. Smuga zaczyna jarzyć się i budować, uderzając w niebiosa serią udręczonych zwrotów akcji, zanim w ostatniej chwili spłynie na Ziemię.
Ale śmierć ma wiele nieoczekiwanych form w odległym łańcuchu wysp w północnej Norwegii, a jeśli ludzie nie są bezpieczni na suchym lądzie, z pewnością nie są lepsi na falujących morzach. Legenda opowiada o draugrie, bezgłowym rybaku usianym wodorostami, który wyrusza w burzliwe noce, by płynąć falami w popsutej łodzi. Pierwszym śmiertelnym marynarzem będzie wiedział o jego obecności jest dźwięk jego krzyków przenoszonych na wietrze. Wkrótce są wleczeni na dno oceanu, skazani na niepowodzenie na powrót na brzeg.
Przechodząc przez oblodzone ścieżki, które mają innych walczących dziko o równowagę, otwiera drzwi "rorbu" - drewnianej chaty z trawą, na której niegdyś znajdowali się rybacy podczas zimowego sezonu połowowego. Wewnątrz turkusowa woda z Morza Norweskiego przebija się przez szczeliny w nierównych deskach podłogowych, a na ścianach wiszą sieci rybackie i ciężkie liny.
"W XIX wieku rybacy nosili wełniane ubrania", mówi, klepiąc dłonie, aby się rozgrzać. "Gdyby spadły za burtę, po prostu by się zatonęły. Nie było litości. "Spogląda przez okno na rosnącą falę. "Ale takie jest życie tutaj. Ocean decyduje, czy mieszkasz, czy nie.
"Sto lat temu, od 80 do 90 procent norweskiego dochodu pochodziło z podatku od sztokfisza" - mówi Hartvig Sverdrup w niebieskich kombinezonach i kaloszach, radośnie rozglądając się po śliskiej podłodze swojej fabryki ryb w Reine, małym nadmorskim miasteczku otoczonym podkowa gór. Jego przodkowie (wszyscy nazywani również Hartvig) założyli fabrykę pięć pokoleń temu, a jej działalność pozostaje bardzo podobna.
Zainteresowanie ryb wyspami zawsze wykraczało daleko poza to, co można uznać za absolutnie niezbędne w handlu: Lofoty są szalone dla dorsza. Każdej zimy szkoły wędrują 500 mil na południe od Morza Barentsa do stosunkowo ciepłych wód archipelagu, by masowo się odradzać. Po długiej podróży ich mięso jest chude i bardzo cenione. "Oczekujemy dorsza" - mówi Olga Wiesniewska, polska doktorantka, która kończy studia nad rybołówstwem w zabytkowej wiosce Å. "Moi przyjaciele są rybakami i przez całe lato czekają, czekają, czekają na rybę. Teraz ich nie widzę - są one dostępne 24 godziny na dobę."
Jest wcześnie w tym sezonie i nawet teraz morze jest nakrapiane łódkami - kołyszącymi się nad falami, a po nich szlakiem mew w poszukiwaniu wspaniałego zaciągu zielonkawoszarej ryby. Handlowe trawlery przynoszą w dobrym tonie 13 ton, ale dla większości Norwegów wystarczy udać się na sznur i sześciopak piwa, a na kolację wyjąć jedną lub dwie. Już teraz Lofoten widział swój pierwszy "dorsz z kawą" - pierwszy 30-kilogramowy połów roku, jego pogromca, któremu przyznano kilogram kawy Lofotposten Gazeta.
Wędkarstwo to nie zawód, na ogół bogaty w nagrody dla tych, którzy każdego dnia zostawiają swój los falom, ponieważ A stoi w testamencie. Wielkie żółte dworki zbudowane dla byłych właścicieli ryb wysiadują wysoko i wysychają na przystani, z rozklekotanym czerwonym rorbuerem na patykowatych szczudłach nad chłodną wodą. "Rybacy byli biedni i mogli płacić wynajmującemu mieszkanie tylko za ryby" - mówi Olga. "Zawsze byli mokrzy, zawsze byli zimni. Ale przynajmniej rorbuer stanowili krok do przodu - wcześniej spali pod swoimi łodziami.
W jednym z rorbuerów "Å", odtworzonym na swój dziewiętnastowieczny oryginał, znajduje się drewniana skrzynia. Spośród wełnianej bielizny i rękawiczek Olga wyciąga testament, starannie wypełniony i gotowy do wysyłki, jeśli okoliczności tego wymagają. "Tak wielu z nich wyszło na morze i nigdy nie wróciło".
"Niektóre zostały znalezione na lądzie, ale wiele z nich zaginęło" - mówi Trond Gran, wikariusz Flakstadu, jego oczy wędrują po liście. "Wciąż spotykam kobiety w wieku osiemdziesięciu lat, które straciły swoich mężów, swoich synów. Przez całą noc wyglądają przez okno na morzu, czekają. Tak samo jest w każdej wiosce rybackiej na Lofotach.
Prosty drewniany kościół przypomina statek, jego sufit przypomina odwrócony kadłub. Ogromne pnie sosny, sprowadzone z Rosji w XVIII wieku, tworzą ściany, mchy i trawę rosnącą między ich pęknięciami. Szybownictwo nad ławkami to model łodzi rybackiej, z żaglami dumnie falującymi.
"Tutaj kościół jest statkiem, który zabiera cię od początku życia do końca życia" - mówi Trond. "Natura rządzi tym miejscem, a Flakstad jest tak mały w porównaniu z górami dookoła, ale przychodzisz i jesteś ciepła i możesz odpocząć." Wciąga płaszcz, gotowy do powrotu do domu, obok grobów kilku rybaków pochowany na zewnątrz pod śniegiem, delikatny szum fal rozbijający się na plaży. "Istnieje siła dla ludzi, którzy tu mieszkają - kiedy nadciąga zamieć, gdy wszystko jest zrujnowane, po prostu zmieniają sprzęt i ruszają dalej".
Co kilka mil pojawiają się jasne domy wioski rybackiej. Na ich obrzeżach w niebo wystają kolosalne suszarnie, makabryczne, drewniane katedry kapiące z odciętymi głowami dorszy. Wrony kołyszą się na wietrze, płynąc w dół, by dziobać ich oczy. Regały wypełnią się i wypełnią zimą, a tutaj głowy - i ciała, do których były kiedyś przywiązane - pozostaną, lecząc się w słonym morskim powietrzu do lata. Smród chwyta nos i nie puszcza.
W Henningsvær, wiosce z czerwonymi i żółtymi domami, Cecilie Haaland siedzi przy kole garncarskim, przeszukuje dzban drewniany dłutem i śmieje się. "Na Lofotach mówimy, że nie wąchamy ryb, czujemy pieniądze." Osłowianin, Cecylia planowała pozostać w północnej Norwegii przez rok, a następnie wrócić na południe. To było 20 lat temu. Teraz prowadzi pracownie artystów Engelskmannsbrygga w starej fabryce oleju z dorsza, tuż przy nabrzeżu.
Kilka minut od Engelmannsbrygga Johan Petrini pokazuje, że jej sztuka nie jest jedyną sztuką inspirowaną morzem w tych stronach. Podobnie jak Cecilie, Johan - Szwed - nie planował zostać na Lofotach, ale zakochał się w wyspach i nigdy nie wrócił do domu. Teraz szef kuchni w restauracji Fiskekrogen w Henningsvær, Johan ma na nosie serce: na jego ramieniu atramentem jest dorsz, latarnia morska, kotwica, nóż i widelec.
Jego menu opiera się całkowicie na tym, co rybacy każdego dnia dostarczają na nabrzeże. "Wszyscy są tak podekscytowani, że co roku zimą zjadają pierwszy dorsz arktyczny" - mówi - "zrobią 30-milową podróż w obie strony na miskę zupy rybnej." Kończy przystawkę dorsza, dorsza jęzory, sashimi z łososia i halibuta, ryby ułożone na talerzu jak na dnie morskim. "W zimie na Lofotach panuje cisza. W tych mrocznych czasach mamy czas na stworzenie, eksperymentowanie. "Spogląda w górę, gdy łódź przepływa obok i do przystani:" Cóż, przynajmniej dla mnie jest ciszej, ale nie na morzu. Teraz horyzont jest pełen kropek - rybacy w pracy.
Z pewnością jest cicho na lodowatych ulicach Henningsvær dziś wieczorem.Śnieg wiruje na niebie i nadciąga burza. Wkrótce wszyscy będą w drodze, wracając do swoich domów i wracając do rorbuera, który stał się pensjonatem. W ciemności wiatr krzyczy, grzechotając oknami i waląc drzwiami w zawiasy. Ale przynajmniej wszystkie dusze są bezpieczne wewnątrz, ciepłe i suche, i daleko od lodowatego uścisku draugrów czekających pod falami.
Artykuł ukazał się w magazynie Lonely Planet Traveler w styczniu 2016 r. Amanda Canning udała się na Lofoty z pomocą Visit Norway (visitnorway.com). Dostawcy Lonely Planet nie akceptują gratisy w zamian za pozytywne pokrycie.
Zalecana:
Park Narodowy Nagarhole - Tam, gdzie rzeka płynie dziko
Kiedyś wyłączny rezerwat myśliwski Maharadżów w Mysore, Park Narodowy Nagarhole został przemianowany po zmarłym Rajiva Gandhiego, ale spotyka go taki sam los jak Connaught Place w Delhi i Connaught Circus, które wciąż są nazywane przez ich popularne stare nazwiska. Tak samo jest z Nagarhole. Park, położony w t
Thanedar: Tam, gdzie kwitną jabłka
Różowe policzki, gładkie drogi, świeża farba nawet na slumsach, i, kochanie, McDonald's! Na wzgórzach Himachala istnieje wyraźny powiew dobrobytu. Podczas wszystkich moich podróży dookoła kraju wydaje mi się, że jest to region, w którym wspaniały krajobraz i świeże powietrze wydają się hojnie
Caribbean Travel Update: Które wyspy są ustawione dla turystów po huraganach
Vissa Delhi boende gillar att vara snobbig om Gurgaon, och du kommer ofta att höra orden "konkret djungel" i anslutning till staden, men den här dynamiska satelliten har faktiskt några fina öppna utrymmen. Leisure Valley Park (öppet dagligen från 5:00 till 22:00, fri entré), i sektorn 29, serverar 25 tunnland grönska i Gurgaons mitt. Det är ett bra ställe för naturälskare att fly från staden, förälskad för
Tendencje w przyszłym roku: prywatne wyspy dla wszystkich - Lonely Planet
Tartsd a kalapjaidat - ezek a legmegdöbbentőbb helyek, ahonnan Londonból nagyszerűen nézni.
Przewodnik po Brazylii dla miłośników wyspy
Rosnące ceny biletów lotniczych, koszty hoteli i bliskie rekordowi ceny gazu sprawiają, że ludzie szczęśliwi (i nieszczęśliwi) na tyle, by mieszkać w miejscach przyjaznych dla miejsca przeznaczenia, mogą oczekiwać podwójnej dawki kuzynów i przyjaciół przyjaciół, którzy wpadną do obozu kilka dni lub więcej. Przygotuj się - nadchodzą spekulanci, więc odkurzcie to łóżko gości.