Logo pl.yachtinglog.com

Lonely Planet autor: dlaczego czasami zostawiam aparat z tyłu

Lonely Planet autor: dlaczego czasami zostawiam aparat z tyłu
Lonely Planet autor: dlaczego czasami zostawiam aparat z tyłu

Ada Peters | Redaktor | E-mail

Wideo: Lonely Planet autor: dlaczego czasami zostawiam aparat z tyłu

Wideo: Lonely Planet autor: dlaczego czasami zostawiam aparat z tyłu
Wideo: 8 IMPORTANT Composition Tips for Better Photos 2024, Kwiecień
Anonim

Czasami zostawiam aparat z tyłu.

Wiesz jak to jest. Idź gdzieś i spędź cały czas, nie widząc go swoimi nagimi, miękkimi oczami, ale przez zwężony zakres wizjera lub pikselowany ekran aparatu cyfrowego. Uchwycasz rzeczy dla dobra potomności, kiedy widzisz przez obiektyw aparatu, ale czasami tęsknisz za wszystkim, co dzieje się poza kadrem.

Czasami wszechświat chce, abyś zostawił kamerę w samochodzie. W jaskiniach Gomatong, we wschodniej Sabah, Borneo. Zrobiłem. Nie dlatego, że dostałem w tym czasie notatkę od wszechświata; Po prostu nie miałem ochoty płacić opłaty za aparat RM30. "To jaskinia. Nie uda nam się uzyskać dobrych ujęć ", powiedziałem mojej dziewczynie, która towarzyszyła mi przez 10 dni w Sabah.

Przez dżunglę prowadzi 500-metrowy chodnik, który łączy parking z głównym kompleksem jaskiń, znanym jako Simud Hatam - Czarna jaskinia. To nie jest dziura w skale. To rozdziawiony czynsz w górach. Gdyby życie było grą wideo, byłaby to kryjówka ostatniego złego faceta.

Hssssshrok. Ogromny wodopój o dobrym metrze skradał strumień w pobliżu wejścia do jaskini. Monitoruj jaszczurki nie żuć ich jedzenie; połykają to w bałaganiarskim haszyszu. Ten monitor przystąpił do tego z tuszem rybnym, a potem sprawił nam zadowolone spojrzenie.

Przeprowadziliśmy się do jaskini, która dzięki swej przestrzeni, wielkości i ogromowi, przypominała wapienną katedrę. Przed nami długie, pochyłe wzgórze ciemnego brudu. Po bliższej inspekcji i krótkim zapachu uświadomiliśmy sobie, że to nie brud, ale guano nietoperza; miękka, szara pierś guana ukryta w szacie ciemnej jaskini, która mimo wszystkich właściwości pochłaniających światło wciąż się porusza. Clacked. Kliknięte i stuknięte. Małe błyski światła, iskierki odbicia, jak światło słoneczne na falach, tyle że to były karaluchy na gównie. Miliony karaluchów; chitynowy pancerz na miękkim podbrzusze kupy.

Daję mojej dziewczynie, która nie jest wrażliwa, ale nie ma wachlarza karaluchów, ogromnego uznania za skrzypienie przez nietoperzową, zręczną chodnik, który biegał po całej jaskini nie tracąc głowy (lub jej równowagę - wysoki rozkaz, ponieważ chodnik jest śliskie, ale nie chcesz chwytać poręczy, które są pokryte karaluchami).

Przełknęliśmy świeże powietrze, kiedy wyszliśmy, śmiejąc się, trochę zniesmaczeni, ale szczęśliwi. W drodze powrotnej przez dżunglę podziwialiśmy jaskrawo-kolorową gąsienicę i rozmawialiśmy o jaskini -

- shlliiiick.

Drzewa się pochyliły. Moja dziewczyna sapnęła.

"To orangutan".

Małpy przeskakują z drzewa na drzewo w podekscytowanym chmielu. Drzewa drżą od uderzenia. Drzewa te skłoniły się i zwróciły na baczność, gdy orangutan oskubał się z gałęzi do gałęzi, zatrzymując się na krótko na przekąskę na liściach, aby spojrzeć na nas z beznamiętnym zainteresowaniem, aby odsłonić jej plecy i jej kurczące się dziecko, co spowodowało, że sapnęliśmy i przytuliliśmy się nawzajem.

Są chwile, kiedy wszechświat cię całuje. Kiedy to robi, nie lubi być fotografowanym. Mocno wierzę, że gdybym przyniósł aparat, powyższe, prawdziwy moment wzbogacenia życia, nie powstałby. Oto dlaczego: czasami zostawiam aparat z tyłu.

Adam Karlin jest autorem przewodnika Lonely Planet do Miami & the Keys.

Zalecana: