Logo pl.yachtinglog.com

Himalaje: Góry, łąki i tajemnice

Himalaje: Góry, łąki i tajemnice
Himalaje: Góry, łąki i tajemnice

Ada Peters | Redaktor | E-mail

Wideo: Himalaje: Góry, łąki i tajemnice

Wideo: Himalaje: Góry, łąki i tajemnice
Wideo: Sanjauli- The Buddhist Haven | The Yakrit | Deepika | NY Vlogs 2024, Kwiecień
Anonim

Himalaje są odległym światem. Jeden, w którym telefony komórkowe nie działają. Gdzie jedyną sieć tworzą lasy i kwiaty, łąki i góry, wodospady i strumienie, lód i śnieg - wędrówka do Roopkund jest trudne, ale piękno, które wita na końcu, sprawia, że wysiłek jest tego wart.

Jak mówi powiedzenie: "Jeśli popełnisz błąd wyruszenia do Himalajów nawet raz, jesteś usidlony na całe życie." Dlaczego? Ponieważ wciąż do ciebie dzwonią. Postanowiłem przetestować powiedzenie i wróciłem jako wierzący. Wspaniałość hipnotyzujących bogaczy i wyniosłych szczytów przyniosła mi łzy - doświadczenie, którego nie potrafią uchwycić ani obrazy, ani słowa. Oto opowieść o moim kwitnącym romansie z Himalajami.

DZIEŃ 1: PRZEJDŹ DO LOHAJUNGWYSOKOŚĆ: 8 000 FT

17: Ciemne deszczowe chmury wściekle gromadzą się nad głową. Holowany w naszym Alto, jechaliśmy przez 10 godzin. Ostatnie, co pamiętam, to jedzenie tłustej samosy Karnprayag, miasto przywiązane do góry nad brzegami szybko płynącej Alaknanda. To było ponad dwie godziny temu. Strome wzniesienia i zakręty w kształcie szpilek sprawiały, że czułam się trochę zatroskana, żeby stłumić niepokój i powstrzymać mdłości, wyskoczyłam z Avomine. Powinniśmy odejść Kotdwar o piątej rano, ale Manoj (mój oficer armii) odjechał dwie godziny ignorując moje prośby, by zacząć wcześnie z jego zwykłą nonszalancją: "Co się śpieszy?" Wkrótce znaleźliśmy się na samotnym błotnistym torze w środku lasu. Na tym obszarze nie było zasięgu telefonu komórkowego, a nie dusza w zasięgu wzroku, żeby powiedzieć nam, czy jesteśmy na dobrej drodze, czy nie. Czułem się chory, spocony i zmartwiony. Auto AC musiało być wyłączone, ponieważ mały samochód nie chciał się z nim wspiąć. Zaczęło padać, kiedy Manoj odwrócił się do mnie, wziął głęboki oddech i powiedział: "Mam nadzieję, że jesteśmy na dobrej drodze?" Jeszcze zanim zdążył dokończyć zdanie, zadzwonił telefon komórkowy. To był nasz przewodnik Mohan. Martwił się, ponieważ nie dotarliśmy do Lohajung, w rzeczywistości mieliśmy jeszcze godzinę i więcej. Zamiast krzyczeć "Tak ci powiedziałem", zacisnąłem zęby i siedziałem w ponurej ciszy, patrząc przez okno, gdy deszcz padał mi na twarz.

Po kilku obrotach powietrze stało się chłodniejsze, podobnie jak mój temperament. Kiedy dotarliśmy Rynek Lohajung- czekał na nas posmak kilkunastu dziwnych sklepów, Heera Singh Bisht, zastępca Mohana. Skierował nas do emerytowanej, subedarnej rezydencji Dayal Singh Patwal - uroczej skoczni z jabłonią, opadającej na kamienne stopnie prowadzące do niej. Ku mojemu przerażeniu znalazłem toalety ustawione z dala od pokoi. Ale były czyste, a córka Patwalji, Geeta, trzymała w wannie pół wiadra gorącej wody (podgrzewanej na opał). Po kąpieli nastąpił gorący posiłek, który zjadłem ze smakiem, gdy duży i futrzany pies Patwal Brownie (wymawiane Brawny) przygryzł mi okruchy, wróciłem do pokoju i poddałem się spaniu.

Patar Nachauni
Patar Nachauni

DZIEŃ 2: WAN TO BEDINI BUGYAL.

ODLEGŁOŚĆ ODLEGŁOŚĆ: 15 km.

WYSOKOŚĆ: 11 700 FT.

5 rano: obudziłem się, zrzuciłem tłustą bawełnę (kołdrę) i otworzyłem skrzypiące drewniane drzwi pokoju. Na dworze spoczywały śmiertelne szczątki dziwnych robaków i gigantycznych komarów leżących na ziemi. Wydawało mi się, że dobiegły końca w nocy, po uderzeniu o żółtą żarówkę. Podniosłem wzrok i zatrzymałem się na moich śladach. Naprzeciwko znajdował się ośnieżony szczyt, górujący nad górami, które blokowały słońce. Promienie słońca przesączały się między szczytami, a olśniewające promienie rozlewały się po lasach i wioskach na zboczu wzgórza. Czułem duży i onieśmielający Nanda Ghunti prawie śmiejąc się z moich błędnych przekonań na temat znaczenia mojego mizernego istnienia. Zawstydzony, podszedłem do zielonych jabłek, sprawdziłem ładne różowe róże wyrastające ze złamanej blaszanej puszki i podałem Brownie kilka toffi, które znalazłem w kieszeni. Zjadł je szczęśliwie i stał się moim wiernym naśladowcą. Podszedłem do kuchni i zobaczyłem, że Geeta sieka trochę świeżej zielonej cebuli. Poprosiłem ją, by dała mi "dwui gilas chai, chinni kam" (dwie filiżanki herbaty z mniejszą ilością cukru). Obudziłem Manoj, kierując go na zewnątrz. Siedzieliśmy tam spokojnie, moczyliśmy się w blasku Himalajów, a Brownie ziewnął i zasnął.

6 rano: wsunęliśmy się w rotis, a pyaaz ki sabzi w oleju musztardowym (który przypomniał Manojowi o gotowaniu jego mamy), pożegnał się z Patwaljim i jego rodziną i wsiadł do jeepa dowodzonego przez Balwanta Singha (jeszcze innego) Bishta. Rozklekotany stary jeep przeszedł przez piękne pola, wioski i kobiety, by zebrać drewno opałowe. Balwant znał ich wszystkich po imieniu. Dżip wreszcie zatrzymał się, a do nas zbliżył się szczupły mężczyzna o opalonej twarzy i niezwykle białych zębach, ukazujących szeroki uśmiech. Był Mohan Singh Bisht, nasz przewodnik do wyprawy. Kiedy dowiedział się, że ja też jestem Biskupem, nalegał, by nazywać mnie didiji i Manoj, Rawatji, dając mu wzniosły status jawaiji (zięć). Dostał Manoj trochę VIP traktowania całej trek, który zawierał herbatę i zupę serwowane w namiocie i gorące gorące rotis podczas posiłków. Reszta z nas była karmiona ryżem i peeli dal.

Najbardziej miłą wspomnieniem Wana jest jednopokojowa szkoła Aanganwadi, którą przez pomyłkę zerknąłem.Mały chłopiec o jabłkowo-różowych policzkach siedział na krześle dwukrotnie większym od niego. Czytał lekcję, którą jego czterej uczniowie - tak słodcy jak on - powtarzali za nim w śpiewających głosach. "A for appil, appil maane seb; B dla bwaay, bwaay maane ladka. "Kiedy zatrzymał się, by zaczerpnąć oddechu z" H dla hauj, hauj maane ghar ", zapytałem go, gdzie mieszka jego nauczyciel. - Madamji, bazar jayin brodę - powiedział krótko w Garhwali i kontynuował lekcję. Ich przenikliwe głosy zadzwoniły mi do ucha, kiedy wyszedłem, aby znaleźć bwaadi w sari i gulubandzie pahadi, tak jak ten, który nosiła moja od dawna babcia. To jest teraz mój najbardziej ceniony kawałek biżuterii. Twarz kobiety była pomarszczona, ale bardzo atrakcyjna. Kiedy powiedziałem jej o mojej babci, przytuliła mnie ciepło i zaczęła wysuwać pszenicę, by wyschła na otwartym dachu.

Bedini Bugyal (Zdjęcie od Rajesh)
Bedini Bugyal (Zdjęcie od Rajesh)

10.00: Zaczęliśmy wspinać się do starej świątyni w pobliżu pensjonatu. Ścieżka przeplatała się z małymi polami tarasowymi pociętymi na zboczach. Kobiety zajmowały się młóceniem pszenicy w swoich domach, podczas gdy dzieci bawiły się. Niektóre maluchy podeszły do nas z namaste i poprosiły o mithai (toffi). Przeszliśmy przez płytkie strumienie i znaleźliśmy kilka ładnych ghaserów z liśćmi w dużych koszyczkach z trzciny. Próbowałem go podnieść, ale moje plecy ugięły się pod jego ciężarem. Początek wspinaczki dopiero zaczął się ujawniać. Za każdym razem, gdy naciągałem i składałem nogę, słyszałem skrzypienie w kolanach, jakby wymagało pilnego olejowania. Szliśmy przez cztery godziny przez gęste lasy z poskręcanymi sękatymi korzeniami, które wyglądały jak torturowane dusze w piekle.

Kiedy opuściłem się na trawę i wziąłem głęboki oddech, aby uspokoić bicie mojego serca, prawie żałując, że już nigdy nie musiałem wstawać, zauważyłem błysk czerwieni. To był 62-letni trekker Narayan Chaudhari z Bombaju, który wygrywał z uśmiechem. Zaciskając zęby, wstałem. W oczach Manoj widziałem, że umiera, by dogonić tego Amitabha Bachchana z wędrowców i pokazać mu, z czego silni są oficerowie armii. Ale obowiązki męża ograniczały jego aspiracje. Podał mi laskę i namawiał mnie, bym szedł dalej, aby nie dopuścić do zmarznięcia mojego ciała. Po raz pierwszy posłusznie podążyłem za nim.

Bedini, Bugyal: 11 700 stóp Za jakieś pięć godzin zostawiliśmy las za sobą. Bujne, zielone, falujące łąki rozciągały się tak daleko, jak mogły zobaczyć nasze oczy. Naprzeciwko stała niewielka kamienna świątynia. Zobaczyliśmy starą kobietę, która pojawiła się z tyłu z okrutnie wyglądającym psem z gatunku bugyali. Miała nieporządne, zmierzwione włosy i spojrzenie "nie zważaj" na mnie. Kobieta wypasała zwierzęta na zimnych, wietrznych stokach i to też bez skarpetek! Późnym popołudniem zaczęło padać i zrobiło się zimno. Szybko wycofaliśmy się do naszych namiotów i przygotowaliśmy się na długi wieczór. W ciemności uderzyła nas burza, a przez prawie godzinę deszcz padał na nasz malutki namiot tak gwałtownie, że myślałem, że namiot spadnie na nas w każdej chwili, zostawiając nas przemoczoną na skórze w mroźnej temperaturze. Na szczęście tak się nie stało.

O mitach i tajemnicach

The Patar Nachauni pole namiotowe znajduje się w miejscu pomiędzy Ghora Lotani a Świątynia Kalu Vinayak. Mieszkańcy mają wiele historii do opowiedzenia o tych miejscach. Mówi się, że Ghora Lotani jest miejscem, po którym konie, kobiety i wyroby skórzane nie są dozwolone, ponieważ rządzą nimi bogini Parwati. Ale król Dhawal z Kannauj złamał zasady i zabrał swoją żonę, konie, tancerzy i towarzyszy królowej poza to miejsce. W Patar Nachauni król polecił swoim tancerzom, by tańczyli i bawili go. Wszyscy tancerze weszli do podziemia na własną rękę, jako przekleństwo przez Boginię Parwati za nieposłuszeństwo jej prawom. Uważa się, że kości znalezione wokół jeziora Roopkund należą do żołnierzy króla Dhawala, którzy zostali ukarani przez boginię

Odbijający staw

Zaledwie kilka kroków od Bedini Bugyal obozowisko jest Bedni Kund, zbiornik wodny, który jest tworzony przez wodę deszczową każdego roku podczas monsunu. To miejsce ma zachwycające widoki pofałdowanych łąk i majestatycznych szczytów Trishul, Nanda Ghunti i Mrigi Thoni wokół niego. Bedini Kund ma wiele wartości religijnych dla mieszkańców, ponieważ odbicie na szczycie Trishul można zobaczyć na wodzie i jest uważane za bardzo święte. Co więcej, uważamy, że Trishul jest miejscem, w którym żyje Bóg Shiva i że jego potężne moce są powodem, dla którego nie przeprowadzono udanej wyprawy na szczyt do tej pory. Droga do Trishul jest zabroniona, ponieważ wypróbowała ją tylko garstka wypraw i żadna z nich nie odniosła sukcesu.

Bedini Kund
Bedini Kund

Ściana lodowcowa

Lodowiec Roopkund jest tym, na którym znajduje się jezioro polodowcowe. Cała ściana śniegu zaczynająca się od jeziora Roopkund aż do grzbietu jest lodowcem, którego obecność jest duża. Grzbiet jest znany jako Junargali. Dojście do Junargali jest znacznie trudniejsze niż jakikolwiek inny dzień podczas trwania wędrówki. Ten szczególny odcinek wymaga przewodnika i pewnych umiejętności technicznych ze strony trekkera. Wspinaczka wymaga, aby trekker był prawie na wszystkich, a ostatni odcinek wymaga trudnej wspinaczki skalnej z linami. Niektórzy trenerzy ośmielają się podążać tą drogą przez zdradziecki śnieg, podczas gdy niektórzy wędrowcy przechodzą nawet na Shila Samudra, co widać z Junargali. Od Shila Samudry można iść dalej i wędrować przez kolejne kilka dni do Homkun

Image
Image

DZIEŃ 3: BEDINI BUGYAL DO BHAGWABASA.

ODLEGŁOŚĆ ODLEGŁA: 11 km (14,100 FT).

6 rano: Mohan zawołał i poprosił nas, żebyśmy zaczęli iść. Dwóch wędrowców zdecydowało się na wypad Patar Nachauni gdzie były schronienia na noc, a reszta z nas szła dalej.To było (no, prawie) całkowicie pod górkę na kilka następnych godzin. Bardzo męczący, delikatnie mówiąc. Właśnie wtedy, gdy myślałem, że nie mogę tego dłużej znieść i byłem bliski wybuchania łzami, usłyszałem dzwonki. Z przodu, otoczony mgłą, stała świątynia Kalu Vinayak. Powiedziano nam, że wspinaczka się skończy. Mohan i impreza, którzy zaczęli prawie dwie godziny po nas, już nas wyprzedzili, aby do niego dotrzeć. Leżały na kamieniach jak leniwe jaszczurki. Mohan podał mi butelkę wody i roti z bhindi ki sabzi. Jadłem niecierpliwie, podczas gdy Manoj, który źle się czuł, odmówił jedzenia. Po następnej godzinie spaceru zauważyliśmy śnieg i luźne skały rozrzucone po zboczu wzgórza. Rozproszony kamienny chodnik otworzył się na fascynujące, zbudowane z grubsza, kamienne budy, wznoszące się na skraju zbocza, na którym pasły się muły, a na kuchennym przyjęciu śpiewały piosenki i rozbijano namioty.

Mgła skradała się między górami w gęstych wirach i wiedziałem, że planuje podkradać się cicho i stawiać na nas wilgotne, zimne palce. Wewnątrz jednej z kamiennych chat ugotuj Heera (nie mylić z przewodnikiem Heera) zrobiła nam trochę kawy. Siedzieliśmy z naszymi stalowymi okularami wiwatującymi wędrowcami, którzy szli ze zmęczeniem, ponieważ wokół było poczucie spełnienia. Chłopak z Mule Kunwar Singh Negi, z fryzurą, która, jak podejrzewam, pochodzi z braku mycia włosów przez co najmniej miesiąc, włamał się do piosenki Kumaoni, która mieszała się z rozmowami z wędrowcami. O 5.30 rano podano nam obiad, gorący talerz ryżu i dal.

Lodowiec Roopkund
Lodowiec Roopkund

DZIEŃ 4. BHAGWABASA ZWIĘKSZYĆ I POWRÓT DO PATARA NACHAUNI.

ODLEGŁOŚĆ ODLEGŁA: 15 KM (ROOPKUND 16.400 FT):

Przez całą noc padał deszcz. Koniec mojego śpiwora był zimniejszy niż zwykle i minęło trochę czasu, zanim zdałem sobie sprawę z tego, że już do niego wlało się trochę wody deszczowej. Na szczęście było to na końcu stopy i poruszając głową w górę i nie wyciągając nóg do samego końca, udało mi się uniknąć wilgoci. To był jedyny czas, kiedy poczułem się szczęśliwy z powodu niskiego wzrostu. Nie mogłem jednak zasnąć i zapytałem Manoj, czy on też jest na nogach. On był. Było 2 nad ranem. Krótko, usłyszałem chrapanie Manoj. Chciałem zejść do namiotu toaletowego, ale strach przed spotkaniem z niedźwiedziem lub lampartem działał jak duży odstraszacz. Odwróciłam się, starannie rozważając wszystkie nieszczęścia, które mogłyby nas zabić w zimną, ciemną noc (trzęsienie ziemi / dzikie zwierzęta / osunięcia ziemi) i zastanawiałam się, kto byłby najlepszą osobą, która zaopiekuje się Saranshem (naszym dzieckiem), jeśli oboje jego rodzice miały zniknąć tej nocy. Wciągając się i wychodząc z tych myśli, w końcu obudziłem się na rozmowę chłopców przygotowujących herbatę. Było już 4 nad ranem.

Powiedziano nam, żeby się spieszyć, odkąd musieliśmy dotrzeć Roopkund zanim śnieg zaczął topnieć, dzięki czemu wspinaczka była bardziej zdradziecka niż kiedykolwiek. Szliśmy po kamiennej ścieżce, przecinającej połacie lodu, gdzie Mohan wpuścił nas na przyczółki, idąc pierwszy, a potem zatrzymał się, by upewnić się, że wszyscy bezpiecznie przejechali. Na dziewiczym śniegu zauważyliśmy ślady mopsów, które wywołały wiele emocji, ponieważ Mohan zwrócił uwagę na rośliny Brahma Kamal, które kwitną we wrześniu. Pokazał nam także lodowiec, na którym 24-letni chłopiec zmarł podczas ostatniej wędrówki, próbując samodzielnie pokonać trudny stok. Staliśmy tam przez chwilę, słuchając opowieści o jego bezradności.

Wspinaczka była trudna, a ślady lodu były śliskie, a trudno było znaleźć przyczółki, ale za dwie godziny udało nam się dotrzeć na szczyt. Otoczone zaśnieżonymi zboczami jezioro Roopkund rozpościerało się przed nami w jasnoniebieskim kręgu zamarzniętego lodu z kupą kości i pękniętą czaszką leżącą w kącie. Stary Bakhtyar Singh (ojciec Mohana) wskazał, że osunięcia ziemi pochowały resztę szkieletów, a niektóre, jak powiedział, leżą pochowane w jeziorze. Według National Geographic, ponad setki lat temu złapano ponad 500 podróżników. Wsłuchał w muszlę muszlą i powiedział nam, że trasa, którą wzięliśmy, była taka sama, jak jedna bogowie Śiwa i Parwati wyruszyli w drogę do Kailash. W tym momencie Parvati poczuła pragnienie, a Shiva stworzył dla niej jezioro. Kiedy pochyliła się, żeby się z niej napić, zobaczyła swoje odbicie w wodzie i zdała sobie sprawę, jaka jest piękna i co za włóczęga poślubiła. To jednak jej nie powstrzymało, a ona podążyła za nim do samego końca Mount Kailash. Jezioro było następnie nazwane Roopkund. Manoj wspiął się w połowie drogi do przełęczy Junargali, aby zobaczyć potężnego Kailasha stojącego po drugiej stronie.

W końcu, po kilku biszkoptach i sesji zdjęciowej, wróciliśmy do Patar Nachauni, gdzie czekali na nas dwaj trekkersi, którzy odpadli. Następnego dnia wróciliśmy 19 km, by dotrzeć do Wana, a po nocy z Patwaljim wróciliśmy do domu. W tej chwili wiedzieliśmy, że będziemy musieli wrócić. Tak jak wspomniałem wcześniej, kiedy odwiedzasz Himalaje, powinieneś wrócić. Już zaczęli wywoływać mnie w moich snach

Lohajung (8000 stóp) to baza do wędrówek.
Lohajung (8000 stóp) to baza do wędrówek.

Dojazd do Lohajung:

Pociągiem: Ze stacji Old Delhi, weź Ranikhet Express do Kathgodam Wszyscy organizatorzy trekkingu mogą zorganizować odbiór z dworca Kathgodam w cenie 800 na osobę.

Autobusem: Jeśli nie możesz dostać biletu na ekspres ekspresowy Ranikhet, wsiądź w autobus z Anand Vihar ISBT w Delhi do Haldwani lub Kathgodam. Możesz wynegocjować Sumo do Lohajung za około 5,000

Autorzy Reema Bhalla

Zalecana: