Logo pl.yachtinglog.com

Wringing w Nowym Roku na festiwalu Songkran w Chiang Mai - Lonely Planet

Wringing w Nowym Roku na festiwalu Songkran w Chiang Mai - Lonely Planet
Wringing w Nowym Roku na festiwalu Songkran w Chiang Mai - Lonely Planet

Ada Peters | Redaktor | E-mail

Wideo: Wringing w Nowym Roku na festiwalu Songkran w Chiang Mai - Lonely Planet

Wideo: Wringing w Nowym Roku na festiwalu Songkran w Chiang Mai - Lonely Planet
Wideo: A Show of Scrutiny | Critical Role: THE MIGHTY NEIN | Episode 2 2024, Kwiecień
Anonim

Buddyjski Nowy Rok to czas, aby zobaczyć Chiang Mai, drugie miasto w Tajlandii, w jego najbardziej ożywionym stylu, od religijnych procesji po walczące z wodą, wygniatające mokre wybryki lokalnych mieszkańców.

Artykuł ukazał się w wydaniu "Wiosna 2013 roku" magazynu "Lonely Planet" w USA.

Przez długie miesiące lato budowało crescendo w północnej Tajlandii, powoli wypełniając miskę gór, która otacza Chiang Mai z gorącym ugotowaniem.
Przez długie miesiące lato budowało crescendo w północnej Tajlandii, powoli wypełniając miskę gór, która otacza Chiang Mai z gorącym ugotowaniem.

W połowie kwietnia lepka, więdnąca mgiełka odbija blask od pozłacanych Buddów, którzy spokojnie patrzą na miasto z ponad 300 świątyń. Zapachy frangipani, mango i hiper-przyprawionego jedzenia ulicznego zostały powoli ugotowane do dojrzałego miazmatu; zawartość czteromilowej fosy, która przepasuje Stare Miasto, gotuje się na zielono.

Coś musi dać i nie może czekać, aż nadejdą deszcze pod koniec maja. O zmroku, 12 kwietnia, chodniki na śródmieściu zaczynają się masować z pobudliwymi wojownikami wodnymi, palcami na plastikowych spustach, kciukami przyciśniętymi nad końcówkami węża, kubełkami. Przed nami czterodniowy, sztuczny monsun, który nasyci ulice miasta i wszystkich, którzy w nich płyną.

Zgodnie z tradycją, która trwa od 13 do 16 kwietnia, Songkran jest świętem rozpylania i modlitwy, które wyznacza nowy, buddyjski rok 15 kwietnia. To oszałamiająca, ale chwalebna fuzja godnej religijnej wiary, rodzinnego oddania i ogłuszającego wodnego szaleństwa Technicolor.

Jako święto o wielkim znaczeniu narodowym, Songkran - nazwa pochodzi od sanskryckiego słowa oznaczającego "transformację" lub "zmianę" - jest jak zachodnie Boże Narodzenie i Nowy Rok zrolowane w jedną, z rozmoczoną kolejnością lub podstępem. Halloweenowy chaos.

Każdego ranka rodziny pilnie strzegą świątyń z ofiarami i odznaczeniami wotywnymi. Każdego popołudnia, raczej mniej trzeźwo, pędzą ulicami trzy-komorowych pistoletów wodnych. Pierwsza aktywność zapewnia dobrą karmę i drugie szczęście. Choć może się to nie wydawać w tym momencie, od samego początku, najlepszy może być rok, w którym można się zamykać.
Każdego ranka rodziny pilnie strzegą świątyń z ofiarami i odznaczeniami wotywnymi. Każdego popołudnia, raczej mniej trzeźwo, pędzą ulicami trzy-komorowych pistoletów wodnych. Pierwsza aktywność zapewnia dobrą karmę i drugie szczęście. Choć może się to nie wydawać w tym momencie, od samego początku, najlepszy może być rok, w którym można się zamykać.

Około 95 procent mieszkańców Tajlandii jest buddystami, a Chiang Mai - przez 500 lat stolicą starego królestwa Lanna, narodowego centrum kraju - jest skarbnica duchowej i wspólnotowej tradycji. Nigdzie indziej nie śpiewa się Songkran z całego serca: tutaj, święta są przeciągane na dodatkowy dzień i z entuzjazmem, który przyciąga tłumy z całej ziemi.

Rozpocznij rozmowę na ulicy - najlepiej podczas zawieszeń broni - wstrzymaj ogień, który wstępnie odbędzie się w godzinach od 8 do 10 rano - a często będziesz rozmawiać z jednym z niezliczonych północnych przybyszów, którzy przenieśli się do lepiej prosperującego południa w Tajlandii, powracając do swoich rodową ojczyznę dla wyjątkowo głębokiego Nowego Roku. To okazja do odnowienia i potwierdzenia tradycji oraz więzi rodzinnych, które Thais tak bardzo cenią. Nawet w Songkran, krew jest znacznie grubsza niż woda.

"Po prostu nie mamy takich świątyń w Bangkoku", mówi Kompun, urodzony w Chiang Mai, podziwiając wyblakłe smoki chroniące dziewiętnastowieczną Wat Ton Kwen. "A ludzie tutaj są bardziej mili i pełni szacunku. Zawsze mają dla ciebie czas."

Ze swymi ponurymi, ciemnymi drewnianymi szczytami i rozproszeniem milczących mnichów w pomarańczowych szatach, świątynia jest wzorem ascetycznego umiaru. To tylko kilka mil poza miastem, ale świat z dala od delirium pod prysznicem. Tylko barwne i misternie wycięte papierowe flagi, które wyrastają z wież piasku, potwierdzają uroczystości.

Kompun i jej syn Wasin już dodali swój wkład: flagi są motywowane ich odpowiednimi znakami zodiaku, a tradycja Songkran ma przynieść wiadro lub worek piasku do świątyni, zastępując ziemię, którą wyznawcy wykonali na swoich nogach w poprzednim roku. Teraz posypuje perfumowaną, jaśminową wodą o smaku szafranu na złotej głowie Buddy świątyni.
Kompun i jej syn Wasin już dodali swój wkład: flagi są motywowane ich odpowiednimi znakami zodiaku, a tradycja Songkran ma przynieść wiadro lub worek piasku do świątyni, zastępując ziemię, którą wyznawcy wykonali na swoich nogach w poprzednim roku. Teraz posypuje perfumowaną, jaśminową wodą o smaku szafranu na złotej głowie Buddy świątyni.

"To błogosławieństwo, zmyć stary rok i zacząć dobry początek nowego." Z nerwowym uśmiechem przyznaje, że nie będzie uczestniczyć w super-przesiąkniętej anarchii, która wybuchła z tego pełnego wdzięku, symbolicznego działać.

Czysta odnowa i zrytualizowane "tworzenie zasług" są bliźniaczymi duchowymi kamieniami węgielnymi tego festiwalu. Pierwszy przejawia się w odnawianiu świątyń, intensywnym wiosennym porządkowaniu i noszeniu jaskrawych nowych ubrań: rodziny gromadzą się w pasujące hawajskie koszule i drapują kwieciste girlandy wokół swoich szyj. Ta ostatnia, zapłata dobrej karmy na nadchodzący rok, rozpoczyna się na dobre w przedostatnim brzasku starego, 13 kwietnia, kiedy długa kolejka mnichów przechodzi przez kolumny z czerwonej cegły Tha Phae Gate, jednej z cztery wejścia do XIII-wiecznego Starego Miasta w Chiang Mai.

Gęsty tłum natyka się na nich, obejmując ofiary pobożnie trzymane z szacownym ukłonem lub z rozpaczliwej okazji zatrzaskiwane przez morze głów w srebrnych miskach mnichów. Te szybkie przelewy z niezwykłą mieszanką dekoracyjnych i praktycznych: bukiety kwiatów lotosu, czyste paczki z listkami bananowymi zapakowane lepkim ryżem, worki chipsów, kartony po napojach, pochodnie, środki dezynfekujące, rolki papieru toaletowego. 38 tysięcy świątyń w Tajlandii jest prawie całkowicie zależnych od darowizn od wiernych, a Songkran jest ich największym zbiorem jałmużny.
Gęsty tłum natyka się na nich, obejmując ofiary pobożnie trzymane z szacownym ukłonem lub z rozpaczliwej okazji zatrzaskiwane przez morze głów w srebrnych miskach mnichów. Te szybkie przelewy z niezwykłą mieszanką dekoracyjnych i praktycznych: bukiety kwiatów lotosu, czyste paczki z listkami bananowymi zapakowane lepkim ryżem, worki chipsów, kartony po napojach, pochodnie, środki dezynfekujące, rolki papieru toaletowego. 38 tysięcy świątyń w Tajlandii jest prawie całkowicie zależnych od darowizn od wiernych, a Songkran jest ich największym zbiorem jałmużny.

"Widzę kilku mnichów, którzy za bardzo lubią darmowe jedzenie" - śmieje się Kruba Noi. Jest młodym nowicjatem, który w wieku 19 lat nosi pomarańczową szatę przez osiem lat. Jego świątynia leży na polach ryżowych, godzinę drogi od Chiang Mai w wiosce Baan Mae, a jego Songkran w dużej mierze spędza na przyjmowaniu jałmużny od klęczących, bezbożowych rodzin rolniczych i w zamian recytuje zawiłe, szybkie pożary. Na życzenie musi złożyć hołd przodkom, aniołom, duchom domowym i zmarłym zwierzętom domowym. To ciężka praca wokalna: pod koniec długiego ranka, mamrotał gwałtownie, jak senny aukcjonista zwierząt gospodarskich.

W Songkran może czuć się tak, jakby każdy inny tajski mężczyzna był mnichem, aw ostatnich latach nastąpił gwałtowny wzrost: w tym kraju mieszka obecnie ponad 300 000 mnichów. Niektórzy starsi węszą, że większość nowicjuszy to młodzi ludzie, którzy zapisują się na kilka miesięcy, z okazji do nauki, bezpłatnego łóżka i wyżywienia, a zwłaszcza nagród. Pobyt jako mnich daje wielką rodzinną karmę i jest bardzo atrakcyjnym wstępem do życiorysu potencjalnego pracownika lub męża. Jednak Kruba Noi jest na dłuższą metę.
W Songkran może czuć się tak, jakby każdy inny tajski mężczyzna był mnichem, aw ostatnich latach nastąpił gwałtowny wzrost: w tym kraju mieszka obecnie ponad 300 000 mnichów. Niektórzy starsi węszą, że większość nowicjuszy to młodzi ludzie, którzy zapisują się na kilka miesięcy, z okazji do nauki, bezpłatnego łóżka i wyżywienia, a zwłaszcza nagród. Pobyt jako mnich daje wielką rodzinną karmę i jest bardzo atrakcyjnym wstępem do życiorysu potencjalnego pracownika lub męża. Jednak Kruba Noi jest na dłuższą metę.

"Dla mnie ten festiwal dotyczy odnowy, narodzin nowego roku i kolejnej okazji do doskonalenia się", mówi, odnosząc się do lojalności wobec reinkarnacji, która leży u podstaw jego kariery religijnej. Zapytany, dlaczego zdecydował się zostać mnichem, wygląda bezsilnie: "To nie był wybór. Byłem mnichem w poprzednim życiu i właśnie odpowiedziałem na to wezwanie."

W Baan Mae uroczystości pozapolicyjne są zakorzenione w szacunku i braterstwie. Rodziny wędrują po bambusowych polanach i pokrytych kromkami owocach drzewek kaffirowych, a także do siebie nawzajem w otwartych bokach z drewna tekowego, oferując koszyki kanomanii, małe piramidy tapioki i orzecha kokosowego w liściach bananowca, starszym krewnym, nauczycielom i szanowanym szamanom.

Wiejski Songkran jest w dużej mierze suchym wydarzeniem, chociaż Aoi Silphisuth, który prowadzi wiejską szkołę kulinarną we wsi, wskazuje na cynowe korytarze, które czekają na jakieś progi.

"Na wszelki wypadek, wiesz, do obrony", mówi z lekkim niepokojem.

Jej rodzina pojedzie do Chiang Mai na wieczorny obłok, choć jej syn doskonale zdaje sobie sprawę, że ich zbrojownia - wiadro dla dzieci i plastikowa butelka z otworem w pokrywie - zobaczy ich bezlitośnie z bronią w ręku.

Wczesnym popołudniem, na Starym Mieście, wznosiło się 100˚F, a procesja chwieje się z gorącej mgły długą, prostą aleją. W Chiang Mai, 13 kwietnia koncentruje się wokół tego spektaklu, który rozpoczął się od pierwszego światła z gorączkowym przedstawieniem monofonicznych jałmużny.
Wczesnym popołudniem, na Starym Mieście, wznosiło się 100˚F, a procesja chwieje się z gorącej mgły długą, prostą aleją. W Chiang Mai, 13 kwietnia koncentruje się wokół tego spektaklu, który rozpoczął się od pierwszego światła z gorączkowym przedstawieniem monofonicznych jałmużny.

Teraz chodniki są gęste od oczekujących czcicieli i sprzedawców ulicznych, którzy hulają paliwo festiwalowe we wszystkich jego formach: worki z khaep mu, smażoną wieprzowiną, która upostaci każdy posiłek w mieście; wyzywająca mieszanka gorzkiej, czarnej ziołowej galaretki i skondensowanego mleka o nazwie chao kuai; Skrzynia po skrzyni z topless, gotowych do butli butelek o mętnie pachnącej wodzie. Na tej paradzie zawsze pada deszcz.

Tancerze i muzycy w pierwszych szeregach procesji to pełne wdzięku zamieszki z torturowanego drewna, jaskrawego jedwabiu i delikatnego, zsynchronizowanego ruchu. Za nimi, na wpół ukryte przez toczące się łuki sprayu, rozciąga się niekończąca się kawalkada wypełnionych kwiatami strojów karnawałowych, z których każdy nosi Buddę na czasowym wyjściu z jednej z miejskich świątyń ekspozycyjnych.

W burzliwych, przesyconych godzinami każdy posąg i widz będzie cieszył się pełnym ceremonialnym oczyszczeniem. Jednak jako walka na wodzie Songkran jest to tylko suchy bieg.

Przyjdź wczesnym wieczorem, Chiang Mai jest zalany. Fala przenika przez próg każdej komercyjnej siedziby, a dobrze naoliwione, dobrze nawodnione osoby piją nawzajem z przedsionka każdego baru.
Przyjdź wczesnym wieczorem, Chiang Mai jest zalany. Fala przenika przez próg każdej komercyjnej siedziby, a dobrze naoliwione, dobrze nawodnione osoby piją nawzajem z przedsionka każdego baru.

W ciągu trzech następnych dni, przejęcie tuk-tuka przez krzyżowy śródmieście przypomina jazdę w parku rozrywki. Ślizgasz się bezradnie na mokrym winylu, ostrzeliwany przez strumienie lodowatej wody, maniakalne wrzaski i fale tandetnego tajskiego techno. Po chwili zdajesz sobie sprawę, że kierowca nie szaleńczo wyłapuje klakson, żeby odstraszyć wodzowce i miotacze, ale żeby zwrócić na siebie ich uwagę. Śmieje się teraz, ale może przestać, kiedy okaże się, że otrzymuje zapłatę z bryłką przemoczonej miazgi.

Podwójnie zapakowane wodoodporne woreczki na telefony i gotówkę są niezbędne dla Songkran. Tak więc, jeśli prowadzisz wodną rękawicę wzdłuż tej bogatej w mikroby fos, są okulary pływackie. Mokre mokre Mokre. Czujesz to na palcach, czujesz to w palcach. Rząd Tajlandii, reagując na obawy tradycjonalistów, wydał edykt, by zachować powściągliwość, choć nigdy byście nie zgadli.

Celem jest sucha koszula: skromni, przemoczeni goście otrzymują pełne tsunami, gdy opuszczają swoje hotele. Ulica jest logi dowodzenia, każdy dom do beczki z deszczem i przemoczona, radosna rodzina.

Jedna grupa mieści gigantyczne strzykawki, wtłaczane do zbiorników plecaka. Super-prędkości, super-soakers z pompką są preferowanym wyborem dla młodzieży, ale bardziej doświadczeni nauczyli się, że natychmiastowe uderzenie i szok, nic nie przebije kubełka.

Bitwa pod Songkranem nie jest bynajmniej grą młodego człowieka: umieść w rękach dziadka pęczniejące wiadro, a on znowu ma siedem lat, dotykając tego ponadczasowego, uniwersalnego dreszczyku wycieku. Będąc outsiderem, trudno podważyć twardy odruch, który doprowadza napastnika do złego zadania. Tym bardziej, gdy okaże się, że masz im podziękować za błogosławione odpływanie brudnych, starych nieszczęść.
Bitwa pod Songkranem nie jest bynajmniej grą młodego człowieka: umieść w rękach dziadka pęczniejące wiadro, a on znowu ma siedem lat, dotykając tego ponadczasowego, uniwersalnego dreszczyku wycieku. Będąc outsiderem, trudno podważyć twardy odruch, który doprowadza napastnika do złego zadania. Tym bardziej, gdy okaże się, że masz im podziękować za błogosławione odpływanie brudnych, starych nieszczęść.

Każdy odwiedzający Tajlandię będzie informowany o sanuk, narodowym credo czerpania przyjemności z każdego doświadczenia życiowego, zarówno szorstkiego jak i gładkiego. Widok bardzo pijanych ludzi, którzy spokojnie przepuszczają sobie nawzajem twarze przez cztery dni, musi być najwyższym wyrazem sanuk.

"Przez 360 dni, Tajowie są bardzo grzeczni i szanują" - mówi bardzo mokry Athirath Arunyaka, pochodzący z Bangkoku, by zanurzyć się w Songkran ze swoją rezydentem z Chiang Mai. "To jest jak czystka całego naszego złego zachowania."

To ostatnia noc walki, burza przed spokojem. Rano ciche ulice są pokryte barwnymi odpadkami pękniętych wiaderek, uszkodzonych pistoletów wodnych i rozmoczonych girland, powietrze ciężkie od starego piwa i kadzidła.

Wstępnie chodniki wypełniają się niezwykle starymi i bardzo młodymi, przetrzymywanymi w środku dla własnego bezpieczeństwa. Wcześniej nierentowne riksze rowerowe powracają na szosę, a prywatna przestrzeń jest raz jeszcze szanowana. Ale upał już znęcał się i dzisiaj nie będzie już ulgi w chrzcie.

Zalecana: