Logo pl.yachtinglog.com

Jedzenie i podróże: nieodłączni towarzysze

Jedzenie i podróże: nieodłączni towarzysze
Jedzenie i podróże: nieodłączni towarzysze

Ada Peters | Redaktor | E-mail

Wideo: Jedzenie i podróże: nieodłączni towarzysze

Wideo: Jedzenie i podróże: nieodłączni towarzysze
Wideo: 15 zaskakujących zasad, których nie może złamać nawet królowa 2024, Kwiecień
Anonim

W tym wydaniu z A Moveable Feast, Don George, redaktor tego nowego zbioru opowieści o podróżach po żywności, zastanawia się nad nierozerwalnym, cudownym związkiem między jedzeniem i podróżą.

Zaryzykowałem drogę na uboczu, do pobliskiej wioski rybackiej na mglistej ziemi, która wślizguje się do Morza Japońskiego. Ponieważ mówiłem po japońsku i byłem pierwszym cudzoziemcem, który przeszedł tędy od dziesięcioleci, stałem się gościem honorowym miasta, a mnie zabrano z wielką ceremonią do tego, co zebrałem, było lokalnym odpowiednikiem Chez Panisse.

Byłem fetowany zwykłymi bezdennymi kubeczkami sake i szklankami piwa, i nieskończoną serią małych nieopisanych przysmaków, pomysłowo ułożonych na płytkach wielkości naparstków. Potem przez chwilę cała restauracja zatrzymała się, gdy danie zostało przyniesione do stołu i ustawiło się przede mną.

To była cała ryba, ułożona z głową i ogonem wykrzywionym tak, jakby wciąż skakała. Jego bok został rozcięty, ukazując cienko pokrojone plastry połyskującego świeżego mięsa. Wszystkie oczy były na mnie, gdy wziąłem pałeczki i przyniosłem je do ryby. Sięgnąłem, żeby wybrać najbardziej pikantny kawałek - i ryba skoczyła. Myśląc, że to była jakaś dziwaczna reakcja odruchowa, sięgnąłem ponownie. Znowu ryba skoczyła. To było, gdy spojrzałem w oko ryby - i zdałem sobie sprawę, że wciąż żyje! To był przysmak wioski: surowa surowa ryba w całej Japonii. Co mógłbym zrobić? Niezależnie od dyskomfortu - piscitarian lub smaku - czułem w tym momencie i jakkolwiek utożsamiałem się z tą rybą, nie było odwrotu.

Przy trzeciej próbie ułożyłem się, przywarłem do pożądanego plasterka i przyniosłem mu język. Zamknąłem oczy, mając świadomość, że każde inne oko w pokoju - włącznie z rybą - było na mnie. Nagle w moim ustach pojawił się nagle oceaniczny smak. Moje oczy otworzyły się gwałtownie, a twarz uśmiechnęła się entuzjastycznym uśmiechem. Cała restauracja wybuchła oklaskami i oklaskami.

Podróże i jedzenie są ze sobą nierozerwalnie splecione, a czasami, podobnie jak w tej japońskiej restauracji, lekcje, które ich łączą, są złożone. Ale jedna prawda jest jasna: gdziekolwiek pójdziemy, musimy jeść. W rezultacie, kiedy podróżujemy, jedzenie staje się nieuchronnie jedną z naszych głównych fascynacji - i ścieżek w jedno miejsce. W drodze pokarm karmi nas nie tylko fizycznie, ale także intelektualnie, emocjonalnie i duchowo. Nauczyłem się tego niezliczoną ilość razy na całym świecie.

W rzeczywistości wiele z moich najwspanialszych wspomnień z podróży obraca się wokół jedzenia. The biftek-frytki Zawsze zamawiałem w restauracji z trocinami na sześciu stołach, kiedy mieszkałem w Paryżu latem po ukończeniu college'u, gdzie właściciel tak dobrze mnie znał, że przyniósł moją karafkę vin ordinaire zanim zdążyłem powiedzieć słowo. Niekończąca się ouzo-noc z roztrzaskanymi talerzami i tańcem na ramieniu w tawernie w Atenach i wielkanocną ucztą, którą moja rodzina została zaproszona do podzielenia się grecką rodziną na skalistych wzgórzach Peloponezu, gdzie gospodarz zaproponował mi szczególny zaszczyt jedzenia gałek ocznych baranka. Sachertorte, amerykańska para, którą poznałem w pociągu, uprzejmie mnie leczyła, kiedy przybyliśmy do Wiednia. Mój pierwszy mięsisty posmak fig na targu w Stambule.

Pamiętam popołudniowe popołudnie na suto oświetlonym tarasie w La Colombe d'Or w St-Paul-de-Vence, ucztując z żołądkiem i duszą Daurade avec haricots verts oraz dzieła Matisse'a, Picassa, Chagalla i Miró. Myślę o sakralnej sake i świętowaniu sushi na wyspie Sikoku, ekwadorskiej wersji Święta Dziękczynienia wraz z moją rodziną na zmieniającej życie ekspedycji w Galapagos, liofilizowanej boeuf bourguignon pod gwiazdami w pachnącą sosną noc Yosemite, huachinango grillowane z czosnkiem w nadmorskiej restauracji w Zihuatanejo, podane przez roześmianych rodziców przy sąsiednim stoliku, gdy ich dzieci poprowadziły nas sprintem do morza i moje palce utonęły w piasku. Tyle posiłków, tyle wspomnień.

Jedzenie może być darem, który pozwala podróżnemu przetrwać, drzwi do serca plemienia lub nici, która splata niezatarty krawat. Może być źródłem frustracji lub źródłem błogosławieństwa, przedmiotem poszukiwań na czas lub katalizatorem ponadczasowego festu. Może być okropne lub ambrose - a czasami jednocześnie.

Bez względu na to, jaka jest jego szczególna część, we wszystkich tych przypadkach żywność jest czynnikiem przemiany, prowadzącym podróżnych do głębszego i trwalszego zrozumienia i połączenia z ludźmi, miejscem i kulturą.

Zalecana: